Opisując historię komitetów obywatelskich w Warszawie (m.in. w Obywatele biorą władzę) brakowało mi głosu Abramowskiego, którego trudno nie uznać za duchowego ojca chrzestnego tej masowej samoorganizacji. Myślałem, że może w czasie gdy był w Warszawie zaangażowany w prace naukowe (choć to dzięki Komitetowi Obywatelskiemu odrodził się Uniwersytet Warszawski na którym Abramowski objął katedrę psychologii) nie zwracał uwagi na formy aktywności społecznej. Dopiero kolejna lektura Giełżyńskiego “Edward Abramowski – zwiastun Solidarności” zwróciła moja uwagę na tekst, którą Giełżyński uznał za “właściwie zupełnie pusty, bez znaczenia”. Dlaczego Giełżyński nie docenił tego wyznania, które – według mnie – jest równie prorocze jak i jego krytyka państwowego socjalizmu? Pewnie dlatego, że zbyt patrzył na Abramowskiego jako “aktywistę”, zwolennika legionów, masona. Być może widać tu wpływ ojca Giełżyńskiego, który pod koniec wojny (a więc w zupełnie innym czasie) krytykował Komitet za biurokrację. Trudno jest powiedzieć. Dla mnie ten tekst jest ważny bo pokazuje jak Abramowski przestrzega aby nie lekceważyć, a następnie nie zapomnieć tych form samopomocy, które mogą stać się podstawą budowania nowego ładu. Nie trzeba mówić, że i tej przestrogi nie wzięto sobie do serca. Cały ruch komitetów i wspaniałe dowody na umiejętność samoorganizacji zostały zapomniane. Wydawało mi się, że warto ten tekst przypomnieć.
Odnowienie życia
Kurjer Warszawski nr 278 z 8 października 1914 r