W ramach spotkań samokształceniowych Stowarzyszenie Dialog (o działalności Stowarzyszenia i dyskusjach patrz: Corocznik 2016/2017) organizuje nieformalne spotkania na tematy, które mogą (powinny) interesować działaczy społecznych. Pewne wątki z tych dyskusji chcemy publikować, by – być może – zainicjować szerszą dyskusję, do której zachęcamy. Tym razem zastanawialiśmy się nad myślą przewodnią najbliższego OFIP-u „Wolność i wartości”, szukając odpowiedzi na pytanie, „o jakie wartości” w trzecim sektorze może chodzić w szczególności. Poniżej nie znajdziecie zapisu dyskusji, polemik, najciekawszych wątków, które oczywiście chowały się na marginesie wątku głównego i w różnych dywagacjach. To są jedynie moje wnioski, które wyniosłem z tej rozmowy – takie notatki, które może pomogą w usystematyzowaniu dalszej dyskusji.
Dwa systemy wartości?
Punktem wyjścia była teza, że – być może – mamy do czynienia z dwoma nieprzystającymi do siebie systemami wartości. Ten konflikt wywieść można by z rewolucji francuskiej – przeciwstawiając jej hasło „równość, wolność, braterstwo” hasłu „bóg, honor, ojczyzna”. Żaden uczestnik dyskusji nie chciał jednak potwierdzić tego przeciwstawienia. Jak rozumiem – a to moja interpretacja – trudno wybrać (uszeregować) te wartości, opowiedzieć się jednoznacznie tylko przy jednej z nich. Tłumaczenia były różne. Poczynając od przekonania, że te wartości można rozumieć tak różnie, że słowa straciły tu znaczenie, każdy rozumie je po swojemu, poprzez przeświadczenie, że są to kwestie indywidualne i nie da się ich zbiorowo poszeregować, aż do przekonania, że deklaracje nie mają wiele wspólnego z rzeczywistym działaniem. Wielu opowiada się za konkretnymi wartościami, traktując to jako rodzaj deklaracji politycznej, a nie zastanawiając się nad tym, czym te wartości rzeczywiście są.
Jak rozumieć wolność?
Jednak – moim zdaniem – wydźwięk tych wszystkich wypowiedzi był raczej wspólny (pomijając może wątek dotyczący wątpliwości, czy i na ile państwo jest potrzebne :-). Na szczycie jest wolność, ale tylko wtedy, gdy jest sprzęgnięta z innymi wartościami. Udało mi się wyłapać trzy takie wartości, które nadają wolności sens (smak):
- tolerancja czy otwartość – rozumiana jako pozwolenie innym na praktykowanie wolności,
- odpowiedzialność – rozumiana jako „przezorność” i jako zgoda na „ponoszenie konsekwencji”
- sprawiedliwość – rozumiana szerzej niż odpowiedzialność prawna – chodzi o dążenie do sprawiedliwości jako wyrównywania szans na starcie i zabieganie, by zasługa i wina nie pozostały bez sprawiedliwej nagrody i kary.
Cnoty zamiast wartości?
Wzory jako wartości
No dobrze, ale jak budować ten kręgosłup ideowy, gdy z zasady narzucanie komuś naszej hierarchii wartości uznajemy za ograniczanie jego wolności? Dochodzimy tu do paradoksu, na który, opisując społeczeństwo otwarte Poppera, zwrócił uwagę Leszek Kołakowski: „istotnym wyróżnikiem społeczeństwa otwartego jest wolność duchowa. Chodzi przy tym nie tylko o instytucje (…) Chodzi ponadto o stosunki społeczne, w których panuje ogólny duch racjonalizmu i tolerancji, unieważnione są wszystkie irracjonalne tabu i nic nie uchodzi za święte tylko z tej racji, że uchodziło takie w tradycji (…)”. Ale przecież „[w]ychowanie do tolerancji, do bezinteresowności, do pokonania obyczajów plemiennych na rzecz solidarności ogólnoludzkiej wymaga sił, które mogą pochodzić tylko z tradycji (…)”.
Taką tradycję mogą – jeśli dobrze rozumiem Ossowską – tworzyć wzory osobowe. Mielibyśmy więc do wyboru – albo wypracować (odtworzyć) wspólny system wartości (co jak wynika z dyskusji jest bardzo trudne, jeśli nie niemożliwe) lub odtworzyć tradycje, które pokażą, że pomimo zróżnicowanych wartości działalność obywatelska opiera się na szczególnych cnotach. Takie wzory osobowe (a pewnie i organizacyjne) mogłyby odgrywać w sektorze rolę wartości. Tylko czy takie wzory umiemy pokazać?…