Czy sektor stoi na progu kryzysu? Moim zdaniem nie ma co do tego wątpliwości. Z jednej strony dotychczasowa formuła oparta na zlecaniu zadań publicznych się wyczerpała. Z drugiej mamy kryzys, tak kryzys gospodarki (a tym samym kryzys finansów publicznych i w działaniach społecznych biznesu) jak i kryzys samorządu terytorialnego poddawanego naciskom centralistycznego państwa (a tym samym spadku środków w budżetach samorządu). Co to w istocie oznacza?
Widać wyraźnie, że skomplikowany system rejestrowania, działania, finansowania organizacji pozarządowych jest niewydolny. Organizacje są obłożone wieloma obowiązkami analogicznie do biznesu (np. prawo pracy, choćby w zakresie pracowniczych planów kapitałowych) i do administracji publicznej (np. dostęp do informacji publicznej),. Czasem te obowiązki są i większe, np. jeśli chodzi o ilośc kontroli i ich czas. Kolejne tarcze pokazały ostatecznie, że organizacje są “obywatelami” drugiej kategorii. Wiele wskazuje – a niektórzy twierdzą, że już to się dzieje – na to, że będziemy mieli czas “zwijania” się lub nawet “upadku” wielu inicjatyw.
Jedną z podstawowych lektur, które budowały moje rozumienie sektora była książka Osiatyńskiego “Kryzys czyli szansa” (1990), która pokazywała jak dla społeczeństwa kryzys może być dobrym punktem startu. Tak więc nie tyle ważne jest, że mamy kryzys, ale to, kto upadnie. Moim zdaniem nie małe, czysto społeczne lub początkujące, organizacje i nie te duże funkcjonujące w oparciu o duże dotacje, głównie z Funduszy Europejskich. Upadną te średnie i małe, które maja już pewną historię i ciągle nie dojrzały do utworzenia własnej reprezentacji. Male, początkujące inicjatywy mają systemy wsparcia. Duże są na tyle duże i korzystają często z wieloletnich programów, że czasowe załamania ich nie dotyczą. Po dupie dostaną te, które “wiszą na klamce” samorządu i te, które próbowały się ekonomizować… A przecież wiadomo, że to “klasa średnia” stabilizuje warunki, na małych i wielkich nie można liczyć. Mali są niestabilni i nieprzewidywalni, duzi prowadzą własną “politykę” i umieją zadbać, ale przede wszystkim o swoje.
Co nas czeka w sektorze? “Śmierć”, “rewolucja” czy “ostateczna kolonizacja”? Jeżeli kogoś to interesuje, spróbuję odpowiedzieć na to pytanie w kolejnym wpisie. Ktoś ciekawy?
PS. Dla zainteresowanych szczegółami podaję link, który pojawił się w komentarzu do tekstu: Organizacje pozarządowe a sektor publiczny w czasach zarazy i w czasach, które po zarazie nastąpią na trzeci.org