Nie milknie chór głosów na temat organizacji pozarządowych jako dobrych pracodawców. Nie, że są dobre, ale że właśnie powinny być. Dbać o pracownika, dopieszczać, motywować, dobrze płacić. Wielokrotnie pisałem (w bieżących dyskusjach czy też odwołując się do historii), że takie podejście jest błędem. Tyle tylko, że nawet jeśli mam rację (a tego oczywiście pewnym być nie mogę), to i tak trudno mi będzie z nią się przebić, gdyż w dyskusji zazwyczaj biorą udział osoby będące pracownikami organizacji (ostatnio i mnie to zarzucono – tak jakbym kalał własne gniazdo). Raz tylko, w Krakowie, w czasie przygotowań do FIP-u (1995 r.), byłem świadkiem polemiki społeczników z pracownikami – czy powinni mieć takie samo prawo głosu w kwestiach organizacji, w kwestiach sektora. W dłuższej perspektywie wygrali pracownicy (mogący swoich racji bronić choć częściowo w godzinach pracy) i to jest jedno z nieszczęść sektora. O celach, metodach działania, kierunkach rozwoju decydują ci, którzy są zainteresowani biznesowym działaniem organizacji (by była dobrym pracodawcą).
Niebiznesowy model działania
Rzecz o edukacji obywatelskiej
Między edukacją w działaniu a edukacją ustawiczną
Nie przez przypadek w celach Strategicznej Mapy Drogowej Sektora Obywatelskiego (SMD) tak dużą wagę przypisano „edukacji na rzecz obywatelskiej aktywności”. Tylko społeczeństwo obywatelskie (a więc i organizacje pozarządowe, społeczne, obywatelskie) budowane na świadomych, aktywnych i odpowiedzialnych obywatelach może mieć pozytywne znaczenie dla budowania prawdziwej Rzeczy Pospolitej.
Rola samoorganizacji w budowie państwa polskiego
Czy organizacje są passe?
Tekst ten ukazał się pod tytułem “Formalizacja – zniewolenie czy zorganizowana wolność? w jednodniówce “Zlot Niepołomicki”
Przeżywamy zadziwiający syndrom społeczny – coraz większe oczekiwania w stosunku do administracji splatają się z niechęcią do wszelkiej organizacji. Ruchy społeczne, nieformalne inicjatywy traktowane są jako remedium na bolączki współczesnego świata. Czy to znak nowych czasów, czy tylko chwilowego kryzysu, a oddolne inicjatywy, krytykujące stare organizacje pozarządowe, są jedynie wyrazem poszukiwania odnowy ruchu działań obywatelskich i powrotu do korzeni organizacji prawdziwie społecznych?
Cykliści tłumaczą: Czym jest siła federacji?
Kim jest społecznik? Po co są organizacje? Po co im federacje? – to pytania, na które wielu z nas ciągle nie znajduje odpowiedzi. Czasem społecznik to taki „działacz społeczny” z PRL-u, który jest zatrudniony jako KO-wiec! Czasem organizacja to taki biznes, w którym się trochę mniej zarabia, a federacje to nikomu nie potrzebne „czapki”, które wykorzystują działalność innych do swoich – nie do końca znanych – celów. A wydaje się to tak proste i tak oczywiste. W każdym razie oczywiste było dla społeczników 100 lat temu. Aby to pokazać, zacytuję fragment tekstu zamieszczonego w 1926 roku w „Kolarzu Polskim”, na który trafiłem, przygotowując informację o Warszawskim Towarzystwie Cyklistów na stronę historia.ofop.eu. Może kogoś skłoni do refleksji?
UWAGA: pisownia jak w oryginale.
Kłopoty z pracownikami – przykłady historyczne
Dyskusje na temat pracowników w organizacjach pozarządowych odżywają co rusz. Pisałem już o tym. Zazwyczaj pojawiają się dwa stanowiska. Według pierwszego organizacje to tacy sami pracodawcy jak inni i należy pilnować, by – pod płaszczykiem działalności społecznej – nie wykorzystywały pracowników. Drugie zaś stwierdza, że niezależnie od wszystkiego, praca w organizacji nie jest tym samym co praca w fabryce i nie można jej traktować jedynie jako pracy na etacie. Odrzucając sytuacje oczywiste – czyli, z jednej strony, na przykład, taką, kiedy to instytucja pozarządowa, powiedzmy – szkoła, zatrudnia kogoś do sprzątania, czy – z drugiej – taką, kiedy organizacja działająca tylko wolontaryjnie nie ma ani złotówki na koncie, warto szukać zdroworozsądkowych odpowiedzi. I tu trafiłem na pewien ciekawy moment w historii Towarzystwa Gimnastycznego Sokół u samych jego początków. I myślę, że to przykład wart refleksji.
List do członków Stowarzyszenia – w sprawie członkostwa
Wysłałem – zgodnie z naszymi ustaleniami podjętymi u Zosi ponad rok temu – trzy listy indywidualne. Myślałem, że chociaż w kwestii szybkości komunikacji nastąpiły od XIX wieku jakieś znaczące zmiany. A tu nic. Zaglądam do skrzynki – jak w 1974 i 1984 – i nadal nic. Brak odpowiedzi. Co mnie przekonuje do trawestacji powiedzenia, bodaj Lampedusa, że wszystko musiało się zmienić, by wszystko pozostało tak jak było… Dla mnie, który szukam inspiracji w historii, jest to teza podstawowa.
Ale ponieważ na razie odpowiedzi na indywidualne listy nie ma, może czas odwołać się do kolejnej trawestacji, tym razem pojęcia “Respublica literaria” i spróbować formy listu zbiorowego. Może ktoś przeczyta, może ktoś odpowie…
Pozarządowcy na swych maszynach
Dla mnie dobrym porównaniem dla organizacji społecznych jest samochód. Oczywiście traktujemy go jak narzędzie (chociaż niektórzy mają do swoich samochodów stosunek bardziej osobisty). Oczywistym jest też, że każdy samochód się kiedyś zepsuje, ale to nie oznacza, że rezygnujemy z jego używania i tylko chodzimy piechotą. Dlaczego więc coraz więcej osób mówi – organizacje pozarządowe to niepotrzebny balast wszystko zrobimy bez tego samochodu – na piechotę (inicjatywy nieformalne), bez zbędnych dodatków formalnych jak zakup, miejsca postojowe, ubezpieczenie, przeglądy techniczne (w organizacjach to rejestracja, kwestie formalne, księgowość). Naprawdę chcemy zrezygnować z samochodu? No chyba, że jesteśmy za tym aby z powodów ekologicznych przesiąść się do transportu publicznego? Ok. Ale transport publiczny to także pojazdy, ale o innym wymiarze (w organizacjach pozarządowych to federacje, albo organizacje masowe). Kontynuuj czytanie
Ład czy nieład organizacyjny…
W Coroczniku Pozarządowym 2017/2018 zamieszczony został tekst Przemysława Żaka “OFIP i ład organizacyjny”. Licząc, że teksty zamieszczenie w Coroczniku powinny żyć własnym życiem, wywoływać dyskusję, a być może także przyczyniać się do wypracowywania nowych pomysłów czy rozwiązań, publikuję prywatny, otwarty list do Przemka w sprawie przez niego poruszonej. To próba realizacji pomysłu z walnego Stowarzyszenia Dialog Społeczny z lutego 2017 roku by próbować publicznie zachęcać osoby do wypowiadania się w niektórych kwestiach. To pierwsza próba, a próba w działalności społecznej – przynajmniej tej nie opierającej się finansowanych budżetowo projektach – może okazać się klęską. Tu każdy, kto zechce temat obserwować, będzie mógł ocenić jakość i efekty tego pomysłu, a i kształtowanie się wypracowywanych rozwiązań.
Merytoryka w działaniu organizacji
Często spotykam się – w dyskusjach o tym jak działają organizacje – z nieporozumieniami dotyczącymi działań merytorycznych. Nie wiem czy to wina przekonania, że pozjadaliśmy wszystkie rozumy i tylko brakuje nam umiejętności jak nasz geniusz wprowadzić w życie, czy też przekonania, że profesjonalizm działania jest znacznie ważniejszy od efektów merytorycznych. W systemie grantów za głupią publikacje nikt nam pieniędzy zwracać nie każę, za brak odpowiedniej notatki na fakturze za druk genialnego wydawnictwa dostaniecie po kieszeni. Może też rzecz jest dużo bardziej prozaiczna. Nie umiemy się dogadać w kwestiach merytorycznych (każdy broni swojej racji) a łatwiej rozmawiać o metodach. Czy jednak tak być powinno?