Zlot Niepołomicki czyli Obywatelskie Dni Skupienia nie są wydarzeniem, które da się podsumować. Z wielu równoległych wydarzeń, spontanicznie organizowanych spotkań każdy mógł wynieść coś innego. Spotkanie było tu ważniejsze nawet niż tematy rozmów – próbując podsumować całość, musielibyśmy się liczyć z tym, że nasza opowieść nie będzie dla innych uczestników spotkania zbieżna z ich doświadczeniem. Warto jednak dzielić się przemyśleniami, które w Niepołomicach się narodziły. Ja, dzięki wykładowi prof. Andrzeja Mencwela, odkryłem ważny element myśli Abramowskiego, który w moim dotychczasowym patrzeniu na jego pisma i życie jakoś mi umykał. Dla pamięci wrzucam tu też na koniec mój tekst z 2010 roku o tym, dlaczego warto czytać Abramowskiego, aby ta glossa lepiej wybrzmiała.
Psychologiczny antykapitalizm
Ponieważ zawsze zwracałem uwagę przede wszystkim na stosunek Abramowskiego do państwa, umknęło mi jego nastawienie antykapitalistyczne. Jego socjalizm był dla mnie o tyle ciekawy, że odróżniał się od socjalizmu państwowego. Nie zwracałem uwagi na to, że i jego antykapitalizm – a nie tylko antypaństwowość – był czymś wybitnym i wartym refleksji. Opiszę to, co zrozumiałem z wykładu, nie podpierając tego (jeszcze) lekturą samego Abramowskiego.
Otóż uderzyło mnie przekonanie, że warunki ekonomiczne są przyczyną nie tylko niesprawiedliwości, ale także urzeczowienia stosunków międzyludzkich. Kapitalizm wprowadza w nasze relacje podejście rynkowe , które buduje duszę niewolnika i nowożytnego „geszefciarza”, nie pojmującego zysku bez krzywdy. Antykapitalizm nie jest więc tylko walką z niesprawiedliwością, ale także, a może i przede wszystkim, z osobowością, która wynika ze stosunków kapitalistycznych i stosunki te… utrwala. Pewnie tu zaczynam już dodawać i Abramowskiemu, i prof. Mencwelowi własne interpretacje, ale dla mnie jest to szczególnie ważne. W dzisiejszych czasach, gdy kapitalizm właściwie schował już swoje „wilcze pazury”, w jeszcze większym stopniu utrzymuje się on w oparciu o „fałszywą świadomość”, wykorzystując to, że zgodziliśmy się na myślenie rynkowe w życiu społecznym. I nic się nie zmieni, jeśli nie zmienimy swoich przekonań, nie podważymy aksjomatów, które nami rządzą, nie dokonamy „rewolucji moralnej”, która zmieni relacje między ludźmi.
Oto Abramowski – odchodząc od marksizmu (a tym samym przekonania o przewodniej roli partii politycznych w wyzwoleniu społecznym i narodowym) – odkrywa inny wymiar społecznej zmiany. Dziś dużo lepiej widoczny niż 100 lat temu.
Kierunek rozwoju
Oczywiście to teoretyczne przekonanie miało społeczne konsekwencje. Dopiero w trakcie wykładu dotarło do mnie, że te konsekwencje mają pewną historyczną dynamikę. Pewnie czytanie Abramowskiego przez pryzmat ruchu kooperatystycznego w sposób naturalny odsuwa jego koncepcję związków przyjaźni na margines. Wielki ruch kooperatyw zdominował w świadomości społecznej tę część teorii Abramowskiego. Teraz dotarło do mnie jednak, że związki przyjaźni nie miały uzupełniać wizji samorządnej (czytaj: stowarzyszeniowej) rzeczypospolitej, ale miały (być powinny) jej podstawą. Abramowski po powrocie do Królestwa w roku 1899 zaczyna budować ruch etyczny. To realizacja założeń teoretycznych Z natur niewolniczych nie mogą powstać instytucje wolnościowe. Z rabusiów i pasożytów społecznych nie może powstać demokracja. Z ludźmi goniącymi tylko za zyskiem lub zbytkami nie może narodzić się sprawiedliwość społeczna. Oto bowiem w tym pojmowaniu życia jako wolnego aktu braterstwa ludzi zawiera się cała istota kooperatyzmu.
Mamy więc pewien cykl, pewną ciągłość – od etycznych związków przyjaźni, poprzez demokratyczne struktury stowarzyszeniowe, które są formą realizowania potrzeb społecznych (zawłaszczanych przez państwo), do samorządności („respubliki kooperatywnej”). Utopijna wizja, która historycznie właściwie w pełni się… zrealizowała. Zaczynając od ruchu etyków, który miał spory oddźwięk wychowawczy i aktywizujący (w owym czasie takich prób etycznej zmiany było więcej – organizacja Elsów inicjowana przez Lutosławskiego, koła etyków zakładane przez Wróblewskiego) i był pewną alternatywą dla działań politycznych, poprzez ruch budowania społeczeństwa alternatywnego („Zmowa powszechna przeciwko rządowi”), w którym choćby spółdzielczość czy niezależna oświata budowały zręby samoorganizacji, po ruch komitetów obywatelskich 1914-1915, który był – realizowaną w praktyce – formą samorządności budowaną od dołu, w oparciu o struktury – jawnych i tajnych organizacji.
Ta teoria działała w praktyce…
Po co dziś czytać Abramowskiego?
za: Edward Abramowski, „Kooperatywa. Polskie korzenie przedsiębiorczości społecznej”, wybór i opracowanie Remigiusz Okraska, Łódź 2010
Między pomnikiem a planem działania
Wydanie dzieł wybranych można traktować jako swego rodzaju pomnik osoby, która zasłużyła na takie upamiętnienie. To często gest wobec tych, którym coś zawdzięczamy. I dlatego dobrze, że ukazuje się wybór pism Edwarda Abramowskiego. Bo przecież bez niego droga Polski do niepodległości nie byłaby taka sama. Ale pisma Abramowskiego są czymś więcej niż pomnikiem. Nie straciły na znaczeniu, jak najbardziej nadają się dziś do czytania – nie tylko przez historyków myśli, ale także przez współczesnych działaczy społecznych. Co prawda jego idee nie stały się kamieniem węgielnym III Rzeczypospolitej. Wręcz przeciwnie: zamiast religii braterstwa mieliśmy ideę indywidualnego sukcesu, zamiast republiki kooperatywnej – kapitalistyczną kalkę zachodnich systemów. Tym bardziej jednak potrzebujemy namysłu nad tym, co możemy zmienić. Miejmy nadzieję, że w tym kontekście „abramowszczyzna” powróci i nasyci – jak mówił Żeromski – kolejne już pokolenie.
U progu niepodległości
Trudno przecenić rolę Abramowskiego w tworzeniu klimatu dla działań na rzecz mającej się odrodzić Polski. Działalność tę prowadził na wielu frontach. Warto wspomnieć tu o czterech ruchach społecznych, w rozwoju których odcisnął swój ślad: ruchu robotniczym, ruchu chłopskim, budowaniu tożsamości ówczesnej inteligencji oraz ruchu spółdzielczym. To nie wszystkie pola jego działalności, nas interesuje jednak przede wszystkim jego działalność społeczna, a także to, jak wpływał na swoich następców, ile z jego myśli odnajdujemy w opozycji demokratycznej czasów PRL-u.
Nauczyciel Robotników
Abramowski miał ogromny wkład w powstanie niepodległościowego odłamu ruchu robotniczego, który ostatecznie przyjął formę Polskiej Partii Socjalistycznej. Brał udział w pracach organizacyjnych i propagandowych. W pewnym momencie stał się głównym autorem tekstów agitacyjnych (miał do tego rękę), m.in. na prośbę Piłsudskiego napisał broszurę „Czego chcą socjaliści”. Od samego początku w jego tekstach widać przywiązanie do zasad samoorganizacji i solidarności. Wizja Ogólnorobotniczej Kasy Oporu, temat jednej z pierwszych broszur, dobrze pokazuje kierunek, w jakim będzie podążał, a także sposób, w jaki będzie to robił. Nie wystarcza sama idea, potrzebny jest również „konkret”, a jest nim propozycja statutu takiej Kasy. Przekładanie idei na konkretne propozycje form organizacyjnych – kół etyków, spółdzielni, związków przyjaźni – będzie jego znakiem firmowym.
Idol inteligencji
A przecież robotnicy to nie jedyna grupa społeczna, na którą Abramowski wywarł wpływ. Kolejną warstwą, która odegrała szczególnie ważną rolę w odzyskaniu niepodległości, była inteligencja. To pod wpływem Abramowskiego wśród inteligentów powstawały na przełomie wieków koła „etyków”. Promowały ideę odnowy moralnej, przeciwdziałanie egoizmowi, propagowały ideę braterstwa. To bezpośrednio z tych idei wyrosły takie inicjatywy, jak koło wychowawców z Heleną Radlińską na czele, które odegrało znaczącą rolę w słynnym strajku szkolnym w 1905 r., będącym realizacją wezwań Abramowskiego do przeciwstawiania się rządowi zaborców poprzez tworzenie alternatywnych instytucji. Nie bez wpływu myśli Abramowskiego pojawiają się w literaturze stworzone przez Żeromskiego postacie, które odpowiadały bohaterskiej w założeniach postawie etyków. To właśnie doktor Judym, doktor Piotr czy Siłaczka – nauczycielka Stanisława Brzozowska, pokazywali współczesnym tych, którzy dla dobra innych poświęcają własne życie i szczęście. Dopiero w kontekście takich ideałów zrozumieć można bezprzykładne poświęcenie wielu Polaków w latach walki z zaborcą, a następnie z hitlerowskim i radzieckim okupantem. Elementem wizji Abramowskiego było właśnie wezwanie do rewolucji moralnej, opartej na na swoistej religii braterstwa.
Agitator chłopstwa
Kolejnym środowiskiem, gdzie słuchano idei Abramowskiego, była wieś. Jego idee głoszone w trakcie rewolucji 1905 r. w słynnej broszurze „Zmowa powszechna przeciwko rządowi” zainspirowały przedstawicieli Polskiego Związku Ludowego, którzy współpracowali z Abramowskim tworząc swój program. Nie zapomnijmy, że również na wsi, między innymi w trakcie strajków szkolnych, aktywizowały się społeczności lokalne, a wywalczone złagodzenie administracyjnych zakazów umoż- liwiło szerszą samoorganizację – choćby w formie spółdzielni. Tak więc wpływ idei Abramowskiego na ruch chłopski był również widoczny. To w trakcie współpracy z ludowcami dojrzewa pomysł „spół-państwa”, republiki kooperatywnej, która bez państwowego przymusu, mocą oddolnej solidarności pozwoli funkcjonować społeczeństwu wolnych ludzi. Wtedy to powstają podstawowe dzieła: „Idee społeczne kooperatyzmu” i „Kooperatywa jako sprawa wyzwolenia ludu pracującego”.
Współtwórca spółdzielczości
Jednak najważniejszym dokonaniem Abramowskiego była promocja ruchu, który stał się programem pozytywnym zarówno dla robotników, chłopów, jak i dla inteligencji. Był to ruch samopomocy społecznej – ruch spółdzielczy. Organizacją, która wspomagała jego rozwój, było współtworzone przez Abramowskiego Towarzystwo Kooperatystów. Nadało ono ruchowi spółdzielczemu w Królestwie nowy wymiar. Bo przecież inicjatywy spółdzielcze w pozostałych zaborach święciły swoje sukcesy już w drugiej połowie XIX w. W zaborze rosyjskim na większą skalę mogły zacząć funkcjonować dopiero na fali odwilży po 1905 r., ale też przynosiły znaczące efekty. Tuż przed I wojną światową – jak podaje późniejszy prezydent Rzeczypospolitej, a wówczas współpracownik Abramowskiego, Stanisław Wojciechowski – ruch spółdzielczy stanowił siłę prawie półtora tysiąca instytucji z niemal 700 tysiącami członków. To właśnie ci ludzie – jak twierdzi Stefan Bratkowski – stanowili w 1918r. kadrę działaczy nie tylko świadomych swojej polskości, ale tak- że umiejących zarządzać, obeznanych z działalnością społeczną, bez których niewątpliwy eksperyment, jakim było stworzenie z trzech zaborów jednolitego państwa, nie mógłby zapewne się udać w tak krótkim czasie.
Od II do III Rzeczypospolitej
Maria Dąbrowska stwierdziła kiedyś, że nie dzieje się w Polsce nic naprawdę wielkiego, mądrego i dobrego, co by nie było przesiąknięte – świadomie albo podświadomie – ideami Abramowskiego. Wpływ Abramowskiego odcisnął się na życiu II Rzeczypospolitej, a także społeczeństwa polskiego w czasie II wojny światowej (np. ruch oporu miał znaczące zaplecze w ruchu spółdzielczym). Niezależny ruch spółdzielczy rozwijał się prężnie jeszcze tuż po wyzwoleniu, gdy możliwa była działalność niekomunistycznej lewicy (PPS) czy ruchu ludowego (PSL), które w systemie samorządności i spółdzielczości widziały szansę na ograniczenie wszechwładzy tworzących się nowych rządów.
Abramowski, jako przeciwnik państwowego socjalizmu, nie mógł być lubiany przez nową władzę, za to doskonale nadawał się na patrona opozycji. Nic dziwnego, że doszukiwać się można inspiracji jego myślą w działalności Komitetu Samoobrony Społecznej KOR czy jednego z głównych jego twórców – Jacka Kuronia. Szczególną rolę myśli Abramowskiego w tworzeniu się tak ruchu „Solidarności” w 1980 r., jak i przyjętego w 1981r. dokumentu programowego Związku pod tytułem „Samorządna Rzeczpospolita” (co budzi bezpośrednie skojarzenia z republiką kooperatywną) próbował opisać Wojciech Giełżyński w swojej książce Edward Abramowski – zwiastun „Solidarności”.
Jednak działacze podziemnej „Solidarności”, których wizja społeczeństwa podziemnego bliska była idei zmowy przeciwko rządowi, w 1989 r. zapomnieli o przestrodze Abramowskiego z roku 1917. W wykładzie wygłoszonym w przededniu odzyskania niepodległości ostrzegał on: Polska niepodległa i ludowa [dziś to słowo budzi skojarzenia z PRL-em, ale wtedy oznaczało tyle, co „powszechna”, „demokratyczna” – przyp. P.F.] wymaga […] ludzi innego typu, innego sumienia; wymaga typu, który umie sam życie tworzyć i który patrzy na życie społeczne jako na wolny czyn wspólności i pomocy wzajemnej między ludźmi. Po 1989 r. Polskę budowano raczej od góry, nakazowo. Ruch stowarzyszeniowy odtwarzał się powoli, często jako odpowiedź na zapotrzebowanie administracji, a nie jako przejaw wolności i samorządności. Jednak dziś poczucie, że coś w naszej demokracji szwankuje, a z drugiej strony odkrywanie ekonomii społecznej jako odpowiedzi na paternalizm państwa opiekuńczego, jako szansy na „uwłaszczenie się” obywateli – umożliwia pojawienie się myśli Abramowskiego w dyskursie publicznym.
Rady dla współczesnych
Jak się rzekło, pomnik Abramowskiemu i jego dziełu się należy. Jednak podstawowym pytaniem jest, czy Abramowskiego trzeba mieć w biblioteczce, czy może dobrze byłoby go przeczytać. Moim zdaniem, jego myśl jest nadal aktualna. Co więcej, w wielu wypadkach – mam wrażenie – bez czytania Abramowskiego zrozumienie współczesności może być trudne. Spróbujmy przedstawić kilka najważniejszych tez, które każdy, kto angażuje się społecznie, powinien rozważyć i zastanowić się, czy proponowane przez Abramowskiego rozwiązania są możliwe do realizacji.
Aby dobrze zrozumieć aktualność myśli Abramowskiego, trzeba pamiętać o sytuacji, w jakiej pisał swoje dzieła. Dla Polski to czas przed odzyskaniem niepodległości, dla świata to czas przed rewolucją październikową. Koniec XIX w. to narastający konflikt między kapitałem a pracą, który często przyjmuje krwawe formy. Nadejście socjalizmu, jako sprawiedliwego systemu, jest dla wielu tylko kwestią czasu. Rewolucja 1905 r. była kolejnym powstaniem niepodległościowym, ale także przejawem konfliktu społecznego, w którym prawo do nauki w języku polskim było równie obecne, jak postulat 8-godzinnego dnia pracy. Dla Abramowskiego jednak wizja państwa socjalistycznego, gdzie rząd będzie gospodarzem ziemi i przemysłu, jest nie do przyjęcia. W tej ciężkiej, koszarowej atmosferze – pisze – w tym życiu przesiąkniętym wszędzie pierwiastkiem urzędniczej dyscypliny i służalstwa względem władzy, wykonywanie wolności obywatelskich byłoby prawie fikcyjne. […] Rzecz jasna, że postawiona w ten sposób sprawa „wyzwolenia” klas pracujących staje się ironią policzkującą te klasy, sfałszowaniem ich ideałów i dążeń dziejowych. Socjalizm państwowy – mówi – niczego nie rozwiąże. A przekonanie to w sytuacji, gdy rewolucja socjalistyczna w Rosji nie pokazała jeszcze, jak będą wyglądały próby wcielenia tej ideologii w życie, wydaje się prorocze.
Tym bardziej warto zastanowić się, czy alternatywna wizja, którą przedstawiał, nie jest warta rozważenia – tym bardziej, że dziś jest ona być może bardziej możliwa do spełnienia niż kiedykolwiek. Jest jednak kilka warunków, które trzeba byłoby – według Abramowskiego – spełnić, aby to się udało.
Po pierwsze uwaga na państwo
Upraszczając historię XX w., można powiedzieć, że ze strachu przed rewolucją socjalistyczną państwo kapitalistyczne przekształciło się w państwo opiekuńcze. To, co do końca XIX w. było zdominowane przez inicjatywy społeczne, staje się teraz domeną państwa. Rola państwa rośnie. Mało tego – obywatele coraz więcej od państwa oczekują, przekonani, że tylko ustawami, tylko państwowym nadzorem można spowodować pozytywne zmiany. Abramowski widzi to jako wielkie zagrożenie; zamiast uzależniać się od państwa, trzeba je negować. Negowanie państwa dla Abramowskiego jest negowaniem tych potrzeb społecznych, wskutek których państwo istnieje, i tych wszystkich funkcji, które wykonywa jako obrońca praw własnościowych, jako wykonawca sprawiedliwości i jako stróż moralności publicznej. […] Negacja państwa w życiu indywidualnym […] byłaby wyrzeczeniem się tych wszystkich czynności, gdzie państwo jest potrzebne, i wstrzymaniem się od wszelkiej pomocy udzielanej jego funkcjom. […] Tym sposobem ludzie nauczyliby się obywać zupełnie bez pomocy władz i doszliby do zerwania wszelkich łączników solidaryzujących państwo z ich interesami osobistymi. Szczególnie dzisiaj to wezwanie do uniezależnienia się od państwa – w sytuacji, gdy spora część działalności społecznej jest przez nie finansowana, a gospodarkę społeczną tworzy się w oparciu o rządowe programy – wydaje się warte rozważenia.
Po drugie – uwaga na filantropię
Jednak nie tylko uzależnienie od państwa psuje ducha obywatelskiego. Równie zniewalająca jak oczekiwanie reform od państwa, jest nadzieja na pomoc od filantropów. I ci, którzy przyjmują jałmużnę, i ci, którzy ją dają, doznawać muszą coraz częściej i silniej uczucia wstydu; jest to wstyd społeczny; wstyd za poniżoną godność ludzką: za okłamywanie siebie wobec zasad równości i braterstwa; za bezmyślne, złe i głupie podtrzymywanie niedołęstwa, kastowości, służalstwa; za zniewagę wyrządzoną solidarności ludzkiej, której jałmużna jest parodią. Łatwo można sobie wyobrazić, co myślałby Abramowski o systemie zasiłków rozdawanych przez państwo. Jednak pewnie i dzisiejsza prywatna filantropia na podstawie tekstów Abramowskiego mogłaby zrobić całkiem porządny rachunek sumienia. Chodzi o to – co dziś nie jest dla nikogo tajemnicą – że pomoc bardzo często uzależnia, premiuje bierność, uczy niezaradności. Zamiast jałmużny potrzebne jest wsparcie, wzajemna pomoc, która pozwala każdemu być odpowiedzialnym za własne życie.
Po trzecie – stowarzyszenia to obszar wolności
Abramowski pisał: […] istnieje forma współżycia, stojąca poza organizacją państwową, a która zdolna jest nie tylko do wykonywania wszelkich zadań społecznych, lecz zarazem zabezpiecza najlepiej i najszczerzej wolności obywatelskie. Formą tą są stowarzyszenia.
Trzeba jednak zdać sobie sprawę, jak bardzo różni się to pojęcie użyte przez Abramowskiego od dzisiejszych wyobrażeń. Dla niego stowarzyszenia to po pierwsze wszystkie dobrowolne związki ludzi, wszystko to, co ludzie robią wspólnie w sposób zorganizowany, a więc związki zawodowe, spółdzielnie, kluby itp. Po drugie zaś to, co dla dzisiejszych działaczy społecznych wydaje się być przekleństwem. Stowarzyszenia to te wszystkie procedury, niekończące się wybory, głosowania. Dla Abramowskiego jest to kwintesencja wolności i samorządności – stowarzyszenia przedstawiają się zatem jako nieterytorialne rzeczpospolite, o wydoskonalonej formie demokratycznej, urzeczywistniające prawa człowieka i obywatela.
Jest więc kooperatywa (spółdzielnia, stowarzyszenie, związek) podstawową formą wyzwolenia tak politycznego (samorząd, rzeczywisty udział w demokracji), jak i ekonomicznego (usamodzielnienie, kontrola nad wydatkami, tworzenie własności wspólnej); jest naturalnym środowiskiem życia człowieka. Według Abramowskiego, demokracja i wolność tworzy się wtedy dopiero, gdy ludzie zamiast żądać reform od państwa, przeprowadzają te reformy sami, mocą dobrowolnej solidarności. Z drugiej strony, wyzwolenie ekonomiczne klasy pracującej (pamiętajmy, jest koniec XIX w.) opierać się może nie na indywidualnym sukcesie, ale na wspólnych, solidarnych działaniach. Najważniejszymi z nich były dla Abramowskiego inicjatywy zakładania kooperatyw spożywców.
Czy nie wydając ani grosza więcej, można otrzymać towar lepszej jakości, a przy okazji zarobić i jeszcze przyczynić się do szczęścia ludzkości? Takie możliwości daje spółdzielnia spożywców, która kontrolowana przez członków-klientów pilnuje jakości, a zyski, które zazwyczaj otrzymują pośrednicy, zostają rozdzielone między spółdzielców, przy czym co nieco zostaje jeszcze we wspólnej kasie. Ale obok spółdzielni spożywców mamy i spółdzielnie pracy, spółdzielnie kredytowe – i tak tworzy się cały system, republika kooperatywna, jak chciał Abramowski. Przejście od systemu kapitalistycznego do republiki kooperatywnej miało dokonać się poprzez rozwój różnorodnych stowarzyszeń dobrowolnych, które w końcowym efekcie obejmą całe społeczeństwo i będą zaspokajać jego wszystkie potrzeby dotyczące produkcji, wymiany handlowej i sfery kulturalnej.
Jednak podstawowa myśl Abramowskiego idzie dalej. Uznając państwo, a także filantropię prywatną, opartą o jałmużnę, za przyczyny istnienia czegoś, co określał mianem duszy niewolnika i duszy nowożytnego „geszefciarza”, nie pojmującego zysku bez krzywdy, widzi w stowarzyszeniach (kooperatywach) nie tylko narzędzie wyzwolenia ekonomicznego i politycznego, ale także, a może właśnie przede wszystkim, moralnego.
Bowiem ani zmiana polityczna, ani zmiana ekonomiczna nie mogą się dokonać bez rewolucji moralnej. Z natur niewolniczych nie mogą powstać instytucje wolnościowe. Z rabusiów i pasożytów społecznych nie może powstać demokracja. Z ludzi goniących tylko za zyskiem lub zbytkami nie może narodzić się sprawiedliwość społeczna. Właśnie takich ludzi może wychować współdziałanie w ramach stowarzyszeń, prawdziwych stowarzyszeń. Wtedy zamiast człowieka jako „głosu wyborczego”, zamiast pionka w rękach biurokracji lub przywódców partyjnych […] zjawia się człowiek jako wolny twórca życia.
Tak oto kooperatywy to nie narzędzia (lub nie tylko narzędzia) do realizacji konkretnych celów. To miejsca realizacji wolności, to enklawy, w których pojawia się nowy typ człowieka. To ze stowarzyszeń biorą się zastępy jednostek zdolnych do tworzenia rozwoju społecznego, te masy o rozwiniętym sumieniu człowieka i obywatela, bez których demokracja polityczna jest tylko fikcją, nazwą bez treści, pobielanym grobem faryzeuszów.
Podsumowanie
Abramowski prawie 100 lat temu przedstawił wizję, w której dokładnie opisał, czym skończy się socjalistyczny eksperyment państwa dyktatury proletariatu. Równocześnie wydaje się ona dobrym punktem odniesienia dla współczesnej dyskusji na temat społeczeństwa sieciowego, idei good governance jako nowego sposobu zarządzania, włączania obywateli w proces podejmowania decyzji. Myśląc o dzisiejszych wyzwaniach demokracji, coraz częściej patrzymy z nadzieją na partnerów społecznych (w tym związki zawodowe), na podmioty ekonomii społecznej (z ich podstawową formą prawną, jaką jest spółdzielnia), czy w końcu na organizacje pozarządowe (których zasadniczą formą są stowarzyszenia rejestrowe). To one są wielką szansą na demokratyzację i uspołecznienie współczesnego życia.
Jednak te nadzieje, o ile nie weźmiemy pod uwagę przestróg Abramowskiego, okażą się płonne. Jeżeli nie zrozumiemy, że pomoc ze strony państwa może być dla inicjatyw społecznych niebezpieczna, że bezrefleksyjna filantropia może prowadzić nie do wsparcia, lecz do większego zniewolenia (tak ludzi, jak i wspólnot czy krajów od tej pomocy uzależnionych), że stowarzyszenia powinny być emanacją wolnej woli obywateli, a nie sztywnych urzędniczych reguł, i że w końcu efekt zależeć będzie nie od zmian instytucjonalnych, ale od tego, na ile zmienią się ludzie i całe społeczeństwo.
Według mnie – zrozumieć myśl Abramowskiego to znaleźć klucz do rozwiązania problemów społecznych XXIw. Wykorzystajmy doświadczenia wieku XX, by po raz kolejny nie popełniać błędów, przed którymi przestrzegał nas ten myśliciel. Sformułowane przez niego propozycje rozwiązań są ciągle aktualne, o ile znajdą się ludzie, którzy spróbują wcielić je w życie. I tu – analizując pisma i życie Abramowskiego – możemy wysnuć dwie przestrogi.
Po pierwsze, Abramowski wyraźnie pokazuje, że metody dojścia do celu powinny być z nim tożsame, ale możliwe jest również posłużenie się dobrymi metodami, by osiągnąć nie zawsze słuszne cele. Musimy pamię- tać, że wiele osób tak przed 1918, jak i 1989 uznawało samoorganizację poza strukturami państwowymi za broń przeciw obcemu państwu, zaś docelowo widziało jako swój cel państwo scentralizowane – tym razem niepodległe. Z tego też powodu np. Roman Dmowski widział ogromną rolę policji po wyzwoleniu, która powinna uczyć poszanowania dla prawa i państwa. Było to w jego pojęciu konieczne, gdyż walka z państwami zaborczymi oduczyła Polaków szacunku dla każdego państwa, także własnego.
Po drugie – należy z dużą ostrożnością patrzeć na systemowe rozwiązania, które mają w założeniu podnieść aktywność obywatelską. Jak pisał Abramowski, wymagania polityki wolnościowej, dbającej o rozwój stowarzyszeń, powinny iść zawsze w tym kierunku, aby prawodawstwo państwowe, przyznając stowarzyszeniom zasadniczą wolność powstawania, wtrącało się jak najmniej do ich organizacji i statutów.
Na pytanie, po co dziś czytać Abramowskiego, można odpowiedzieć jednym zdaniem: po to, by lepiej wykorzystać szansę, którą daje nam możliwość samoorganizacji społecznej.