Subiektywny przegląd wydarzeń sektorowych
15.04.2017
Komentarze prosimy w komentarzach 😉
Głos w sprawie reprezentacji i reprezentatywności
OFOP opublikował właśnie ekspertyzę w sprawie oceny statusu osób działających w komitetach monitorujących wdrażanie środków europejskich z ramienia organizacji pozarządowych. Nie sądzę, aby organizacje pozarządowe to jakoś specjalnie zainteresowało, tak jak nie interesują ich działania tych, którzy je w komitetach monitorujących reprezentują. Są ważniejsze kwestie, np. fundusze norweskie (a czy ktoś wie, kto reprezentował organizacje w komitecie monitorującym fundusze norweskie w poprzedniej edycji?) czy FIO (po raz kolejny wygląda na to, że kontynuowana jest praktyka z lat poprzednich, kiedy to decyzje dotyczące podstawowych kwestii podejmowało się przed powołaniem komitetu monitorującego).
No dobrze – zapytacie – czego w końcu dotyczy ta ekspertyza? Czy ma to dla nas w ogóle jakieś znaczenie? Powiem brutalnie, jeśli komuś chodzi o ilość przyznawanych środków czy szybkie zmiany w procedurach, to zapewne nie. Jeżeli natomiast interesuje nas miejsce sektora pozarządowego w systemie społeczno-politycznym Polski, to z pewnością tak. Cóż, znam takie osoby, które reprezentując sektor w ciałach dialogu, albo w sektor nie wierzą(1), albo wierzą w indywidualne ugadywanie się z władzą, a nie tworzenie procedur współpracy. A przecież mamy takich reprezentantów, jakich sobie wybraliśmy. A kogo wybraliśmy? I to jest właśnie podstawowy problem poruszany w tej ekspertyzie.
Oto bowiem Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej twierdzi, że wybraliśmy konkretne osoby. Nie ma znaczenia, kto je zgłaszał, kto je popierał. Dana osoba wygrała i ma teraz wolne ręce. Nie ukrywajmy, że wielu z przedstawicieli organizacji też tak uważa. Nie wierzą w reprezentację, ale w eksperckość. Nie widzą tych wybranych jako przedstawicieli zbiorowości, którzy w jej imieniu mają negocjować z rządem, ale jako indywidualnych doradców rządu. Mylą konsultacje z partnerstwem.
Ekspertyza OFOP-u wyraźnie stwierdza, że nie taka jest istota zasady partnerstwa w funduszach europejskich, że dyrektywy unijne jasno określają, o jaki typ partnerstwa chodzi. Tu partnerami są instytucje, a nie osoby. Każdy rząd – choć sam sobie ustala zasady wyboru partnerów – ma jednak współpracować z organizacjami pracodawców, związkami zawodowymi, organizacjami społeczeństwa obywatelskiego. Tryb reprezentacji (delegowania, wyboru, nominacji) dotyczyć powinien instytucji lub koalicji instytucji, a nie osób. To rozwiązania prawne, które nas też obowiązują.
Jakie ma to znaczenie praktyczne? Może niewielkie. Dotyczy bowiem – na razie – tylko tych organizacji, które chcą przestać być reprezentowane przez określone osoby. Nie będzie tego dużo. Właśnie RDPP będzie rozstrzygała jedną z takich kwestii. Efekty wizerunkowe mogą być jednak znacznie poważniejsze. Walka o udział reprezentantów III sektora obok partnerów społecznych na równych zasadach, domaganie się podobnej do Rady Dialogu Społecznego Rady Dialogu Obywatelskiego były ważnymi elementami rzecznictwa organizacji pozarządowych. Tryb wyboru, który nie jest idealny, zapewnił organizacjom swego rodzaju reprezentatywność – organizacje same wybrały swoich reprezentantów. Jeśli jednak uznamy, że reprezentantem są osoby, a nie instytucje, które ich delegują, negujemy samą istotę partnerstwa, gdzie stroną są organizacje i ich federacje.
Wydaje się, że ostatnimi czasy organizacje przechodzą przyspieszony kurs zrozumienia, czym jest sektorowa solidarność, że muszą współdziałać, by skuteczniej dochodzić swoich praw. To informacje z ostatnich dni. Obok Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych powstaje Konfederacja Inicjatyw Pozarządowych Rzeczypospolitej. Ruch kobiecy – tak rozdrobniony do niedawna – teraz powołuje Wielką Koalicję za Równością i Wyborem, który zrzesza ponad 70 organizacji. Dziś już też raczej nie zobaczymy akcji pojedynczych organizacji (tak jeszcze charakterystycznych dla niedawnych czasów – zgodnie z zasadą „każdy sobie rzepkę skrobie” i „kto pierwszy, ten lepszy”) apelujących do rządu. Dziś w modzie są coraz częściej apele podpisywane przez wiele organizacji, jak chociażby list protestacyjny przeciwko zorganizowanej akcji, której celem jest przejęcie przez polską administrację państwową zarządzania środkami EOG przeznaczonymi na wsparcie rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Czy to znak, że dociera powoli do działaczy społecznych świadomość, że nie konkurencja o środki, nie „moja chata z kraja”, nie realizowanie w tajemnicy autorskich pomysłów czy pojedynczy sukces rozliczonego projektu są istotą działalności społecznej…
(1) Jest to ten rodzaj rozumienia społeczeństwa obywatelskiego czasem określany jako liberalny. Tak go charakteryzuje w ważnym tekście o obliczach społeczeństwa obywatelskiego (patrz Corocznik Pozarządowy 2016/2017) Kuba Wygnański: myślenie liberalne. W dużym uproszczeniu chodzi o uprawnienie do bycia wolnym od obciążeń, że masz prawa, które są przyznane tobie indywidualnie, wolność jest rozumiana negatywnie – jako „wolność od“. Liberałowie chcą być dobrze rządzeni bez ingerencji w ich wybory i gotowi są płacić podatki, nie wtrącać się w sprawy innych, a nawet raz na kilka lat chodzić do wyborów. Wielu z nas uznało, że to jest właśnie „to, o co walczyliśmy”. Że dość tych patriotycznych uniesień, wyrzeczeń, że jak mówi poeta, „A wiosną – niechaj wiosnę, nie Polskę zobaczę” … I to jest chyba jeden z największych problemów, a właściwie zbiorowych złudzeń, że skoro rynek jest taki dobry, to być może kategoria dóbr publicznych wykształca się tak, jak wierzymy, że działa niewidzialna ręka rynku, to znaczy, że wystarczy, że ludzie, w zgodzie z prawem, nie krzywdząc innych, zabiegają o swoje interesy, a to się wszystko jakoś „samo ułoży”.