I. Aktualność problemu
Organizacje pozarządowe to instytucje, które opierają się na subtelnej równowadze. Chociaż w części podlegają mechanizmom rynkowym i nadzorowi administracji, to jednak mogą skutecznie działać tylko w warunkach znacznej niezależności. Nie powinno to oznaczać braku kontroli. Może to być (i powinna) kontrola społeczna. Mimo tego, że obywatele mają narzędzia pozwalające im wpływać na działania organizacji (np. wspieranie lub nie przez konkretne osoby organizacji pieniędzmi, pracą itp.), to jednak nie mają wystarczających mechanizmów oceny tych działań. Dlatego podstawowym mechanizmem kontrolnym pozostaje wewnętrzna kontrola (która w stowarzyszeniach, spółdzielniach i organizacjach pożytku publicznego właśnie dlatego jest obligatoryjna). Sanacja sektora musi odbyć się przez sanację organizacji, a sanacja organizacji poprzez odbudowanie roli wewnętrznych organów kontroli jako ważnego elementu systemu władz w organizacjach. Niestety, na podstawie obserwacji działania większości organizacji możemy mówić o marginalnej roli organu nadzoru i kontroli w bieżących działaniach.
Dodatkowo konieczna jest samokontrola na poziomie ponadorganizacyjnym. W planach rządu jest „Wzmocnienie obowiązków samoregulacyjnych sektora obywatelskiego”, ponadto organizacje pozarządowe staną się na równi ze spółdzielniami socjalnymi beneficjentami wsparcia dla ekonomii społecznej, a w spółdzielniach istnieje system lustracji – można się zatem spodziewać nacisku na to, by samokontrola była bardziej usystematyzowana. Jeśli nie zrobią tego same organizacje, to pewnie będzie musiała to zrobić administracja. Zresztą kolejne próby prawnego narzucenia standardów oraz koszty kolejnych afer, kiedy to za sprawą działań nieuczciwych organizacji cierpią te uczciwe, już dawno (zobacz np. Standardy w praktyce przekonały organizacje, że samoregulacja jest ważna.
II. Historia walki o samoregulację – podstawowe informacje
1. Dyskusja o samokontroli odgrywała ogromną rolę w rozwoju trzeciego sektora. Tłem do tej dyskusji była poczatkowo „bitwa na fundacje”, kiedy to w odruchu samoobrony – głównie wobec politycznych ataków i administracyjnego niezrozumienia istoty działań społecznych – organizacje musiały szukać mechanizmów obronnych. Dyskusja – niewatpliwie ciekawa, tocząca się na łamach wielu pism pozarządowych (warto odnotować tu udział w niej obecnego Pełnomocnika ds. społeczeństwa obywatelskiego) – doprowadziła do uchwalenia w 1996 roku Karty Zasad Działania Organizacji Pozarządowych. Tych, którzy chcieliby poczuć atmosferę tamtych dyskusji, zapraszam do poczytania artykułów polemicznych na ten temat w: „Trzeci sektor w III Rzeczypospolitej” (s. 175-198).
2. Sukces, jakim było niewatpliwie uchwalenie Karty, nie przełożył się bezpośrednio na wzrost samokontroli. Podjęte działania (np. akcja Stowarzyszenia na rzecz FIP – „Bądź jawny wydaj raport roczny”) były zbyt „miękkie”, aby zainicjować szybką zmianę, prace nad zapisami ustawy o działalności pożytku zepchnęły zaś dyskusje o samokontroli w obszar rozwiazań prawnych (standardy działalności organizacji pożytku publicznego). Dlatego pisałem wówczas: „W związku z tym nie widzę na tym etapie możliwości pracy nad dopracowywaniem Karty zasad w formie przyjętej na I OFIP. Trzeba albo wrócić do zarzuconego poziomu dyskusji o wartościach, a nie praktycznych rozwiązaniach, i tworzyć Kartę etyczną, albo poczekać, aż rozstrzygną się losy ustawy. Wtedy potrzeba Karty zasad pojawi się ze zdwojoną siłą (nieuchwalenie ustawy) lub wprowadzenie jej w życie stworzy nowe potrzeby samookreślenia i samokontroli”.
3. Jednak z uwagi na niesłychanie długi czas uchwalania tej ustawy problemy pojawiły się wcześniej. Problemy z tzw. „ekoharaczami” (dla zainteresowanych –„Trzeci sektor w III Rzeczypospolitej, s. 199-206) spowodowały próby tworzenia niezależnych standardów, ale dopiero w roku 2010 udało się doprowadzic do uwspółczesnienia Karty Zasad Organizacji Pozarządowych. Równocześnie kwestia zasad (a własciwie standardów) samokontroli stała się przedmiotem zainteresowania administracji. Szerokim strumieniem popłynęły pieniądze z PO KL na tworzenie standardów. Co z tego zostało? Badania, których nikt nie czyta, i pewnie w niektórych województwach udało się zrobić coś fajnego (o ile wiem, kujawsko-pomorskie ma się czym pochwalić), niewątpliwie jednak zmian systemowych nie udało się wprowadzić.
Nowe otwarcie
Jak trudno się dogadać w kwestii zasad działania, pokazał ostatnio systemowy problem, który wstrzasnął sektorem. Chodzi o dyskusje wokół problemów z zatrudnieniem pracowników. Znów okazało się, że nie ma jasności, czym się różni organizacja pozarządowa od biznesu i administracji – . Dlatego ważne, by znów potwierdzić, że tak jak biznes jest kontrolowany przez rynek, administracja przez procedury, tak w organizacjach trzeba szukać innych rozwiazań. I tu pojawia się hasło samokontroli, która w instytucjach demokratycznych opiera się… na podziale władz. Przytoczmy tu – jako ilustrację – fragment broszurki (można ją ściagnąć w całości), która próbuje pokazać wagę samokontroli. „Symbolicznie rzecz ujmując, zarząd jest mózgiem organizacji, ale komisja rewizyjna jest jej sumieniem. To ona – w imieniu członków – ma na co dzień dbać, aby działalność organizacji była zgodna ze statutem (a tym samym w ogóle zgodne z prawem), przejrzysta i zrozumiała dla każdego członka, by zapewniała dobre wykorzystanie zasobów. Bo te zasoby to własność społeczna powierzona członkom stowarzyszenia. Zarząd bierze na siebie odpowiedzialność za realizację zadań nałożonych na niego przez walne. Jeżeli jednak coś jest nie tak, komisja rewizyjna powinna reagować od razu, nie pozwalając, by sprawy zaszły za daleko. Sumienie organizacji nie może być uśpione”.
Konieczność podjęcia działań systemowych
Stąd tak ważny zapis, który pojawił się w Strategicznej Mapie Drogowej jako kierunek 26: „Działania na rzecz samokontroli, jawności i przejrzystości funkcjonowania organizacji oraz demokratycznego zarządzania w organizacjach, w tym wzmocnienia pozycji członków oraz ciał nadzorczych i kontrolnych”. Brakuje nam ciągle dogłębnej analizy zjawiska, dobrych przykładów, strategii działania w tym obszarze oraz materiałów i modułów szkoleniowych – które nie dotyczyłyby technik działania, ale odwołania się do wartości. Dodatkowo brak nam świadomości – zarówno w sektorze, jak i poza nim – roli, jaką powinny odgrywać organy nadzoru i kontroli. Próba systemowego podejścia do tego problemu – łączącego kontrolę wewnętrzną z systemem zewnętrznych lustracji – mogłaby zapoczątkować zmianę. Takie dyskusje pojawiły się w trakcie prac nad nowelizacją ustawy Prawo o stowarzyszeniach i może czas do nich wrócić.