(19) W poprzednim odcinku mówiliśmy o pomocy chrześcijańskim uchodźcom, uciekającym przed wojną. Jednak należy za Władysławem Grabskim (47) powtórzyć: “należy bezwzględnie stwierdzić, że polskie ratownictwo pomagało tym, którzy byli w nędzy bez względu na narodowość lub wyznanie“. Zaczęło się zresztą od pomocy… Rosjanom, co niektórzy, opisując tę historię, traktowali jako sprytne posunięcie, mające zapewnić przychylność władz rosyjskich polskim organizacjom samopomocowym.
Pierwsza pomoc
Kurjer Warszawski 3 sierpnia napisał: “Na dworzec kolei wiedeńskiej w niedzielę przybyły z Będzina i okolicy biedne kobiety bez żadnej opieki, wraz z dziećmi. Jedno z nich było tak chore, iż zdawało się, że lada chwila umrze. O fakcie tym dowiedział się ks. prałat Godlewski, który z paniami z Towarzystwa ochrony kobiet pośpieszył z pomocą. Dwie z potrzebujących opieki kobiet, żony strażników z Będzina, z dziewięciorgiem drobiazgu odwieziono do domu ludowego Stow. robotników chrześcijańskich (Kaliksta 5) i otoczono należytą opieką“. Ani słowa, że to Rosjanki, a nie Polki, czego – gdyby miało to być posunięcie taktyczne – zapewne by nie pominięto. Napływającej ludności było coraz więcej, a znaczącą liczbę stanowili Żydzi.
Po “katastrofie kaliskiej”
Wtedy to “znaczna liczba zbiegłej stamtąd ludności żydowskiej schroniła się do Warszawy i odrazu znalazła tutaj opiekę“, która początkowo była niezorganizowana. Potem powołano “Komisyę bezdomnych żydów przy warszawskiej Gminie Starozakonnej“, a 10 października “Sekcyę Bezdomnych Żydów Komitetu Obywatelskiego miasta Warszawy“, tak że 31 grudnia pod bezpośrednią opieką sekcji było 46 przytułków, które mieściły ogółem 4219 osób, a także 3 ochrony ze szwalniami dla dzieci (420 dzieci) oraz salę zajęć dla dzieci. W sumie bezdomnych było “1040 mężczyzn dorosłych, 1065 kobiet dorosłych, 771 dzieci do lat 6, 834 dzieci do lat 12, 500 dzieci do lat 16, czyli ogółem 2105 dzieci“. Tak jak w przypadku działań na rzecz bezdomnych chrześcijan, pomoc świadczona była nie tylko poprzez dach nad głową, ale także wyżywienie, ubranie, pomoc przy poszukiwaniu pracy.
Trudne relacje
Nie jest moim celem opisać działania samopomocowe we wspólnocie żydowskiej i relacje pomiędzy nacjami w ówczesnych warunkach, choć niewątpliwie warto by prześledzić podobieństwa i różnice w działalności społecznej, a także wzajemne relacje. O tych w Warszawie mówią choćby dwie daty ujęte w publikacji Rafała Żebrowskiego “Dzieje Żydów w Polsce – Kalendarium”: “X 1914 Gmina żydowska w Warszawie, kierowana przez asymilatorów, przekazuje Centralnemu Komitetowi Obywatelskiemu środki otrzymane z zagranicy na pomoc ofiarom wojny (…) i 1915 Gmina żydowska w Warszawie wydaje odezwę do ludności, wskazującą na brak wsparcia ze strony Komitetów Obywatelskich, które istotnie niejednokrotnie są niechętnie usposobione do Żydów (…)” Będziemy śledzić ten wątek. Tutaj dodam jedynie, iż nieporozumienia miedzy społecznością żydowską a polskimi organizacjami dotyczyły głównie Centralnego Komitetu Obywatelskiego, który ponieważ działał w Warszawie (i często nawet z Komitetem Obywatelskim miasta Warszawy jest mylony), pojawi się jeszcze w naszej opowieści. Grabski (48) tak to opisał: “Tarcia takie powstały między C. K. O., a społeczeństwem żydowskiem. Źródłem ich było niezrozumienie przez to społeczeństwo roli, jaką C.K.O. odgrywał dla Polaków, niezrozumienie faktu, że C.K.O. nie był tylko organizacją dobroczynno-ratowniczą, lecz moralnym rządem kraju, który miał zadanie, wybiegające daleko poza szranki zwyczajnej pomocy ofiarom wojny. Żydzi usilnie zabiegali o to, żeby mieć swoje przedstawicielstwo w C.K.O., jako jego członkowie. C.K.O. mógł jednak współpracować tylko z jednostkami, które stały na przyjętej przez niego platformie ideowej, dlatego też na przyjecie do swego grona delegatów żydowskich się nie godził. Wprawdzie mógł on przyjąć z pośród społeczeństwa żydowskiego pewne jednostki, solidaryzujące z jego ideami, ale przez to samo nie reprezentujące żydowskiego ogółu. Zato C.K.O. stał stale na platformie współpracy rzeczowej z organizacjami żydowskiemi, to jest wszędzie tam, gdzie chodziło o działalność dobroczynno-ratowniczą. Wobec tego, że praca Komitetów Miejscowych była bardziej poświęcona tej ostatniej niż zadaniom ogólniejszym, nie utrudniano wstępu do nich delegatom żydom; spotykamy ich też w zarządach poszczególnych Komitetów“. Trzeba będzie się temu bliżej przyjrzeć.
Komisja Niesienia Pomocy Żydom – Ofiarom Wojny
Teraz tylko zauważmy, że przy Warszawskiej Gminie Starozakonnych istniała Komisja Niesienia Pomocy Żydom – Ofiarom Wojny na czele z Stanisławem Natansonem, która tworzyła samodzielne struktury na terenie całego Królestwa. Grabski pisze, że te “Organizacje prowincjonalne tworzyły się albo łącznie z Miejscowymi Komitetami Obywatelskiemi przez wejście do Komitetów Obywatelskich przedstawicieli tych organizacji, albo równolegle do nich“.