Co członek Komisji Rewizyjnej wiedzieć powinien… (1)
W ramach Partnerstwa 26 Strategicznej Mapy Drogowej rozpoczęliśmy działania na rzecz wzmocnienia organów kontroli w organizacjach pozarządowych. Na jednym ze szkoleń prowadzonych przez Fundację Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego padł pomysł, aby stworzyć podręcznik (niezbędnik), który mógłby pomóc organizacjom działającym na rzecz mieszkańców Warszawy, ale także wszystkim innym, zrobić rachunek sumienia, jeśli chodzi o wewnętrzne mechanizmy samokontroli. Spróbujemy więc – w odcinkach – omawiać najczęściej pojawiające się problemy, by pomóc członkom komisji rewizyjnych lepiej pełnić swoje funkcje.
Zamiast wstępu, czyli o samolubstwie zarządu
Ks. Szamarzewski, twórca systemu samokontroli w XIX-wiecznych polskich spółdzielniach w Wielkopolsce, pisał: „Samolubstwo zarządu, którym zwykle są ludzie światli, jest zgubne dla członków, szkodliwe dla społeczeństwa. Członkowie zarządu starać się powinni, aby przepisy prawne, manipulacje kasowe, prowadzenie ksiąg członkom rady nadzorczej dostępne były. Pewność przekonania o sobie, że się jest rzetelnym, zacnym mężem stanowiska, nie uwalnia żadnego członka od kontroli. (…) Prawie wszystkie spółki przyznać muszą, że rady nadzorcze są jakoby nie były, przez cały rok nie wiedzą, co się w kasie dzieje, nie rewidują kasy, nie porównują i nie przechodzą wspólnie z zarządem ksiąg, nie każą sobie przedkładać sprawozdań miesięcznych lub kwartalnych, nie odbywają wspólnych z zarządem lub odrębnych posiedzeń, (…) a przecież rada nadzorcza – to suma ustaw, jest to duch towarzystwa, który wiać powinien zawsze i wszędzie przy wszystkich czynnościach. Rada nadzorcza jest wentylem bezpieczeństwa przy całej maszynerji społecznej, którą są zawsze spółki”. Ta przestroga sprzed ponad stu lat dotyczy również stowarzyszeń, w których również samolubstwo zarządu, którym zwykle są ludzie światli, jest zgubne dla członków, szkodliwe dla społeczeństwa.
Słaba komisja rewizyjna, czyli słabe stowarzyszenie
Wydaje się, że najłatwiej sprawdzić, czy stowarzyszenie jest prężną, żywotną organizacją pozarządową, czy też udającą działalność społeczną quasi-firmą, właśnie przyglądając się, jak działa komisja rewizyjna. Oczywiście jeśli organizacja jest stosunkowo nieliczna i działa w ograniczonym zakresie (opisywaliśmy taki przykład), to funkcję komisji rewizyjnej mogą pełnić spotkania ad hoc. Jednak jeśli brak jest tej kontroli – i to nie raz do roku, ale systematycznie – to organizacja przestaje być organizacją społeczną, a staje się swoistym „folwarkiem”, często praktycznie nieusuwalnego, zarządu. Bez systematycznej kontroli nie ma prawdziwej demokracji. Bez wewnętrznej demokracji stowarzyszenie musi funkcjonować źle. Oczywiście może osiągać wspaniałe sukcesy pod światłym kierownictwem sprawnego menedżera. Ale wtedy rządzi w nim menedżer, nie członkowie. Czyli jest to stowarzyszenie tylko z nazwy.
Apatia społeczna, czyli słabe wymówki
A przecież w wielu stowarzyszeniach można usłyszeć gorzkie wymówki w stosunku do członków. Że nikt nic nie chce robić, że do komisji rewizyjnej trzeba organizować łapanki. Ludzie są zadowoleni, że zarząd rządzi, a oni nie muszą się tym przejmować. Często to prawda. Problem jednak, co z tej prawdy wynika. Jeśli nikomu nie zależy na stowarzyszeniu, na demokracji, to trzeba zmienić formę prawną, a nie tkwić w fikcji. Zarząd powinien zarządzać pracą stowarzyszenia, pilnować formalności, organizować pracę… członków. Bierni członkowie to nie tylko wina czterdziestu paru lat systemu komunistycznego i kapitalistycznej pogoni za indywidualnym sukcesem. To także wina zarządu, który dla świętego spokoju i źle rozumianego interesu publicznego robi coś za innych. Ktoś powinien im powiedzieć, chwilka, nie piszcie o nowe granty, dopóki wewnątrz organizacji jest bałagan. Zmianę świata trzeba zacząć od siebie, a w wypadku organizacji, właśnie od uzdrowienia wewnętrznej struktury, od demokratycznych zasad. Tu konieczny jest nie tylko rozum (zarząd), ale i sumienie (komisja rewizyjna).
CDN