Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że to co dzieje się w mediach publicznych, szkolnictwie, kulturze – tak jak w innych obszarach życia publicznego – nie napawa optymizmem. Nie zawsze jednak pamięta się, że te negatywne zjawiska – zarówno te narastające latami, a także te wprowadzane na szybko w sposób nieprzemyślany – to nie tylko kwestie pieniędzy, instytucji i zmarnowanych szans. To także poważne negatywne efekty społeczne, które dotyczą między innymi, a może przede wszystkim, tego co zwykle określa się kapitałem społecznym. Czymś, bez czego kapitał finansowy i kapitał ludzki (umiejętności poszczególnych osób) nie mogą być w pełni wykorzystane. To umiejetność współpracy, opartej na zaufaniu. Na zaufaniu do drugiego człowieka, do instytucji, do rządu.
Autor bloga: Piotr Frączak
W niepodległej Litwie
Obywatele Jacynicze (4,05)
Odzyskanie niepodległości w 1918 roku nie było tylko sukcesem. Dla wielu było klęską. Wielu Polaków pozostało poza granicami wyczekiwanej Polski, a wiele osób narodowości niemieckiej, litewskiej, ukraińskiej znalazło się też nie tam gdzie by chciało.Indywidualne tragedie. Majątki takie jak Rawszki, Popenów, Lale zostały w nowym państwie litewskim. Wiązały się one z trzema gałęziami drzewa jacyniczowego i z tymi co zostali na obszarze tworzącego się państwa. Powstanie sejnieńskie i utworzenia tzw. Litwy środkowej z Wilnem przez zbrojną interwencję gen. Żelichowskiego nie wróżyły dobrosąsiedzkich stosunków. I tak było właściwie przez 20-lecie międzywojenne. Przyczyniało się do tego m.in. wzajemne dyskryminowanie mniejszości, polskiej na Litwie a litewskiej w Polsce.
Lokalne historie Polski
“wiedza historyczna potrzebna społeczności regionalnej i lokalnej
nie musi być zawarta w opracowaniach stricte naukowych…”
Andrzej Tomczak “Historyczne badania regionalne i ich znaczenie” 1991
Tradycje społecznikowskie bazą działań lokalnych
Czy w dzisiejszych czasach można mówić jeszcze o tożsamości lokalnej, małych ojczyznach, o czymś, co starożytni określali jako „genius loci”? Czy może jedyną kwestą interesującą mieszkańców jest jakość usług, dostęp do internetu i ilość smogu w powietrzu? Oczywiście jedno nie wyklucza drugiego, choć czasem może stać w pewnej sprzeczności. Ponadto wielu z nas, jeśli nie wszyscy, czuje sentyment do miejsc z dzieciństwa, do opowieści naszych dziadków. Pytanie, czy takie indywidualne, osobiste małe ojczyzny przekładają się coś, co łączy nas z innymi mieszkańcami. Nie z rodziną, nie ze znajomymi, a z osobami zdawałoby się obcymi?
List do członków stowarzyszenia 4 – życie w prawdzie
Był list w sprawie członkostwa, był w sprawie współpracy, był też, choć nie tak był zatytułowany, list w sprawie pracowników. A jednak wszystkie dotyczą w zasadzie tego samego. Więc teraz o rachunku sumienia w działalności społecznej. Robicie? A może robi go ktoś za Was? Nie, to skąd wiecie, że nie żyjecie w fikcji, że nie robicie zmian po to by wszystko zostało po staremu? Jeżeli Wasza samoocena opiera się na tym co uważają inni, lub na tym, czy pracodawca nadal wypłaca Wam wynagrodzenie (a wiec akceptuję Wasza pracę) to stąpacie po kruchym lodzie. To wszystko może być pozór, Matrix…
Kontynuuj czytanie
Aktywność społeczna a zaufanie społeczne
Tekst poniższy powstał w ramach „Programu budowy zaufania publicznego” (koordynowanej przez Fundację Sztuka Media Film) jako odpowiedź na problem wskazany w Raporcie Polska 2030 – „deficyt kapitału społecznego, jako bariera i blokada rozwojowa”. Prace prowadzone są, obok aktywności obywatelskiej, także w obszarach: kultury, edukacji, mediów publicznych, sieci (opiekunem programowym projektu jest Michał Boni).
W pracach nad dokumentem dotyczącym aktywności obywatelskiej brali udział przedstawiciele organizacji pozarządowych, w tym: Justyna Duriasz-Bułhak, Piotr Frączak Łukasz Gorczyński, Tomasz Pawlik, Tomasz Schimanek, Piotr Stoły. Redakcja dokumentu Dorota Matejczyk.
Pracownicy – najsłabsze ogniwo organizacji obywatelskich
Nie milknie chór głosów na temat organizacji pozarządowych jako dobrych pracodawców. Nie, że są dobre, ale że właśnie powinny być. Dbać o pracownika, dopieszczać, motywować, dobrze płacić. Wielokrotnie pisałem (w bieżących dyskusjach czy też odwołując się do historii), że takie podejście jest błędem. Tyle tylko, że nawet jeśli mam rację (a tego oczywiście pewnym być nie mogę), to i tak trudno mi będzie z nią się przebić, gdyż w dyskusji zazwyczaj biorą udział osoby będące pracownikami organizacji (ostatnio i mnie to zarzucono – tak jakbym kalał własne gniazdo). Raz tylko, w Krakowie, w czasie przygotowań do FIP-u (1995 r.), byłem świadkiem polemiki społeczników z pracownikami – czy powinni mieć takie samo prawo głosu w kwestiach organizacji, w kwestiach sektora. W dłuższej perspektywie wygrali pracownicy (mogący swoich racji bronić choć częściowo w godzinach pracy) i to jest jedno z nieszczęść sektora. O celach, metodach działania, kierunkach rozwoju decydują ci, którzy są zainteresowani biznesowym działaniem organizacji (by była dobrym pracodawcą).
Dwa narody – Polacy przed rozbiorami czy dzisiaj?
Czytając tekst Libelta “O odwadze cywilnej” – w ramach walnego (i imprez towarzyszących) Stowarzyszenia Dialog Społeczny – trafiliśmy na fragment, który cytuje on dla podkreślenia tezy, że ambicja własna jest jedną z przeszkód w rozwijaniu odwagi cywilnej. Oto – pisze Libelt – wizerunek stanu rzeczy podczas sejmu 1790 roku, w rysunku tensam, który z głęboką znajomością serca wywiódł Corne, i tylko mocnemi, bo już śmiertelnemi nałożony farbami: Kontynuuj czytanie
List do członków Stowarzyszenia – wspólne działanie
Po kilku listach i dwu odpowiedziach czas na kolejny list zbiorowy. Poprzedni dotyczył demokracji w organizacji, ale tak sobie myślę, że może nie mamy odrobionej (u nas w stowarzyszeniu i w całym sektorze) lekcji bardziej podstawowej, lekcji współdziałania. Bo czy my w sektorze współdziałamy? A może tylko swoje indywidualne interesy i ambicje realizujemy? Czy prawdziwie współpracujemy w naszych organizacjach i czy gotowi jesteśmy na współpracę w naszym Stowarzyszeniu?
Kontynuuj czytanie
Jednostka a herstoria – czas na konkrety
Tak sobie dyskutujemy i właściwie nie ma sprzeczności w naszych sądach. Wydaje się, że zgadzając się z tezą, historię trzeba opowiadać zupełnie inaczej dodajesz tylko argumenty, że kobiety najpierw muszą ze swoją historią się zmierzyć, by móc się podjąć czegoś więcej. Być może tak, choć pisząc (czytając) te historie powielamy to z czym (chyba) chcemy walczyć. To tak jakby walczyć o to, że kobieta powinna być kolejną kosmonautką zamiast się zastanawiać czy loty kosmiczne są potrzebne, że kobiety powinny zarabiać więcej zamiast, że należy szybko ograniczyć nasz konsumpcjonizm, że kobiety mogą być takimi samymi żołnierzami zamiast, że trzeba skończyć z wojnami itp. “Grubo” pojechałem, ale może “kobiecy” punkt widzenia (a tak myślały kiedyś feministki) potrafiłby rozwiązać problemy, a nie je potęgować. Współpraca zamiast konkurencji, empatia zamiast agresji, miłość zamiast wojny… Oj, dostanie mi się za to, ale chciałem mocno zaznaczyć tę tezę o potrzebie nowej narracji (nie tylko historycznej) bo nie o tym chciałem…
Hersteria bis
Trzeba wrócić do tematu związanego z odpowiedzią Doroty na mój list – Her-steria wobec he-storii. Rzucona rękawica została podjęta i trzeba “dać pola”, choćby odpowiedź nie do końca mnie usatysfakcjonowała…
Tak na marginesie, dla tych co nie wiedzą o co chodzi, testujemy w SDS-ie taką formę publicznej dyskusji. Chodzi o to by spersonalizować dyskurs, czyli rozmawiać na kwestie publiczne z konkretną osobą, ale z możliwością włączania się innych i przy zachowaniu formy pisemnej, archiwizowanej. “To taki eksperyment – i nie z zakresu budowania relacji rodzinnych, ale stowarzyszeniowych. Bo jesteśmy w jednym stowarzyszeniu i to zobowiązuje. Do czego to zobowiązuje, jeszcze nie wiem. Ale właśnie dzięki tej niewiedzy to będzie eksperyment!”